The Wayback Machine - http://web.archive.org/web/20070509231235/http://students.mimuw.edu.pl:80/~ld174785/rybieoko/20030924-01.html

Kobiety przeciw feministkom




Tytuł obiecujący w Polityce wypatrzyłem. Ucieszyć się nie zdążyłem, bo zdjęcie nie pozostawiało wątpliwości jakie kobiety występowały przeciw feministkom. Jednak sama idea mi się spodobała. Wszak feministki w paranoi dorastają niemal do rydzykowców i byłoby nienajgorzej, gdyby jakieś sprawniej myślące kobiety przeciw nim w końcu wystąpiły. Wyjaśniam nieuświadomionym i pochodzącym z ziem dalekich, iż lokalne feministki znane są z aktywnej i wielce produktywnej działalności w stylu oprotestowywania bilbordów, czym nie różnią się specjalnie od band babć oprotestowujących bilbordy. No dobra, inne bilbordy i w inne imię. Znany jest też przypadek propagowania przez nie koncepcji, że ludzie za mało głosują na kobiety, głupi wyborcy nieodpowiedzialni, i dlatego należałoby oddać odgórnie kobietom połowę miejsc w parlamencie. Już był kiedyś taki sejm zwany kontraktowym. Jeśli znów do tego wracamy, chciałbym zgłosić koncepcję w swoim prywatnym interesie. Otóż głupi wyborcy nieodpowiedzialni za mało głosują na ludzi z kręconymi włosami. Dlatego też żądam policzenia kręconowłosych w kraju i udzielenia im prawa do zajęcia proporcjonalnej liczby miejsc w parlamencie. Szczególnie niepokojąca wydaje się nadreprezentacja łysych w ww. szacownym (?) gremium.

Ale nie o tym miało być. Grupa organizacji kobiecych oprotestowała m.in. wprowadzenie dofinansowania z budżetu środków antykoncepcyjnych. Organizacje Kobiece (nie mylić z feministkami) oceniły rozwiązania jako "skrajnie feministyczne" i wygłosiły pogląd, że problemem jest "bezrobocie oraz brak wsparcia dla matek i ich rodzin". W imię demokracji kobiety protestują przeciwko temu, że (jak każdy obywatel) będą dopłacać do środków antykoncepcyjnych, którym są przeciwne. Ładne słowa, pomoc dla matek i rodzin, i tak dalej. Nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że pomysły na życie tych pań będą dużo bardziej kosztowne dla państwa niż dotowanie pigułek. Wg koncepcji Ogranizacji Kobiecych owe bezrobotne i niewspierane matki mają bowiem najwyraźniej z braku antykoncepcji rodzić jeszcze więcej dzieci, a państwo ma je w tym wspierać. I ich rodziny, naturalnie.

Czyli ja też. I pan, i pani. Społeczeństwo. Mamy finansować wszyscy pomysł tej i tamtej pani, że ona wprawdzie nie ma za co go utrzymać, ale dziecko urodzi. Albo i dwa. Nie będzie miała pieniędzy na wychowanie go ani solidną edukację, więc z dużym prawdopodobieńśtwem 20 lat później dziecko zasili szeregi bezrobotnych, zgłaszając się do państwa po wypłatę. Tzn. zgłaszając się do Państwa po wypłatę, proszę Państwa szanownych. "Mamy nadzieję że rząd zachowa rozsądek i wycofa program" - mówią Organizacje.

Tak, miejmy nadzieję że rząd rozsądek zachowa. Pamiętając o kiszonej kapuście. A ja pewnie oberwę zgniłym jajem po głowie za niepatriotyczną postawę głoszącą, że w interesie (również finansowym) kraju nie jest bezmyślne doprodukowywanie obywateli. I że lepiej mieć dwoje doinwestowanych wyedukowanych dzieci, które rodziców na starość utrzymają, niż siedmioro, które aż do zapicia się pod sklepem trzymać się będą maminej spódnicy i portfela. Nikt do używania antykoncepcji nie zmusza. Dajmy tylko ludziom wybór.


Bibliografia:
"Kobiety przeciw feministkom", Polityka nr 39/2003, s. 13