Starting in 1996, Alexa Internet has been donating their crawl data to the Internet Archive. Flowing in every day, these data are added to the Wayback Machine after an embargo period.
The Wayback Machine - http://web.archive.org/web/20070509231215/http://students.mimuw.edu.pl:80/~ld174785/rybieoko/20030926-01.html
Pod dywanem
Wszystko musi ładnie wyglądać. Żona uśmiechnięta, dzieci szczęśliwe, czyste
i zadbane. Świetny pomysł przecie. Jakby tak wszyscy uważali, to by wszystko
w końcu ładnie wyglądało, no nie?
Tja... szkoda że tylko z zewnątrz. Cosobieludziepomyślizm w naszym pięknym
kraju osiąga rozmiary coraz bardziej zatrważające. I wszystko jest w porządku,
gdy nakłania do robienia wokół siebie lepiej niż było, do działań pozytywnych.
Jednak jest i druga strona medalu... Gdy swoje brudy wrzucamy pod dywan w
obawie przed tym, że sąsiad zobaczy nas gdy będziemy je wynosić na śmietnik.
Jeszcze gorzej, gdy "brudem" jest sześcioletnia upośledzona córeczka.
Gdy jakiś chory umysł wpada na pomysł trzymania jej pod dywanem (czy też
zamkniętej w drewnianej skrzyni w kanciapie), po to by światu nie burzyć
ładnego obrazu szczęśliwej rodziny. Umysł ów odmawia przyjęcia pomocy ze
strony odpowiednich instytucji, w imię chyba jakiejś głupiej dumy. Przecież
sobie sama poradzę!!! Pozostałe dzieciaki, zdrowe i śliczne chłopaki, rosną
pięknie. Bądżmy z nich dumni, a Martusia do kanciapy. Babcia - na katafalk.
Smutny wniosek mam taki, że nasza kultura takie działania pochwala. Może
nie trzymanie dzieci w skrzyniach razem z ich odchodami, ale ciągłe budowanie
obrazu. Mój dom moją twierdzą, trzeba dbać o wizerunek rodziny, szkodzenie
mu to występek przeciwko samej wielkiej idei Rodziny. Obraz, powtarzam. Co
w środku i pod dywanem - nie ma znaczenia.
Skandynawowie nie używają firanek. Wzięło się to prawdopodobnie z częstych
wypraw mężczyzn w morze. Żona, by nie narazić się na podejrzenia o niewierność,
pod nieobecność małżonka nie zasłaniała okien. Może i to przegięcie. I tak
naprawdę, mało skuteczne, jeśli się uprzeć. Ale obrazuje tę wielką różnicę
kulturową. Różnicę otwartości.
Najgorsze, że w kraju nieprzeniknionych rodzinnych fortec nie ma również
szans na naprawdę otwarte społeczeństwo. Schemat myślenia przechodzi przecież
i na inne sfery życia. Nikt mi nie będzie zaglądał pod dywan w domu, ani
w papiery w biurze, myśli sobie pan wójt albo radny jeden z drugim. I serio
się obraża na cholernych dziennikarzy ładujących mu się z butami i zarzutami
o nieuczciwość. Jaka korupcja? Jaki nepotyzm? Ja tylko szwagrowi załatwiłem
kontrakcik, no bo jak, szwagra miałem wyszwagrować? To rodzina. Jak by to
wyglądało???
Wyglądało.
Haremik stworzony przez kilku panów w innej rodzinie też nie wyglądał źle.
Głównie dlatego że nikt o nim nie wiedział. No i znów, jacyś kolesie ładują
się nam do domu i marudzą. Że niby co, że haremianek jest trzy i mają w sumie
jedenaście lat. Gdyby nie wy, tak źle by nie wyglądało, bo i nie wyglądało
by wcale. Za próg domu w każdym razie. Idźcie szukać sensacji gdzie indziej.